Mój syn jest bardzo wybredny. Szybko przyzwyczaja się do swoich rzeczy, bardzo się przywiązuje. Gdy proponuję mu jakąś alternatywę, na przykład dla jego zniszczonej już zabawki, nigdy się na nią nie godzi. Jego pluszowa myszka wygląda już niezbyt ciekawie, jednak on nie pozwala mi jej usunąć. Tak samo jest z innymi rzeczami.
Syn i jego poduszki
Kolejną rzeczą, z którą mój syn się nie rozstaje za żadne skarby, jest jego kolorowa poduszka dla dziecka, którą dostał od cioci. Jest dla niego tak ważna, że zawsze na niej śpi. Jak jest chory, to przytula ją z całych sił, i wierzy, że dzięki niej szybciej wyzdrowieje. Zrobił z niej taki jakby amulet chroniący go przed nieszczęściami. Gdy płacze, to też zaraz biegnie po poduszkę, aby się nią zasłonić. Nie widziałam jeszcze nigdy, żeby ktoś był aż tak zżyty z przedmiotami codziennego użytku. Swoją poduszkę zabiera również na wszelkie wyjazdy na wakacje, lub do babci. Zawsze musi mieć ją ze sobą. Pamiętam sytuację, gdy byliśmy już w połowie drogi nad morze, a synowi nagle przypomniało się, że zapomniał wziąć swojej ”przyjaciółki”. Oczywiście, musieliśmy się po nią wrócić, a jak wiadomo, wydostanie się z autostrady wcale nie jest takie łatwe. Próbowałam już na różne sposoby sobie poradzić z tą jego fascynacją, kupując nowe poduszeczki, bardziej atrakcyjne i kolorowe. Zostawiałam je u niego w pokoju, w nadziei, że zamieni swoją, na lepszą, która nie była sprana, i miała nasycony kolor. Jednak próby stawały na niczym.
Nowe poduszki mojego syna ucieszyły go, i ładnie je poustawiał. Jednak nadal tę swoją główną ma na piedestale, i to do niej się cały czas przytula. Stwierdziłam, że nie będę próbowała już ich rozdzielać. Skoro jest dla niego taka ważna, to nie chcę być dla niego wrogiem, i niech sobie z nią spędza czas jeśli tylko chce.